Dawno nie było u nas żadnej recenzji sprzętu, czas zatem nadrobić zaległości. Jak niektórzy z Was (mam nadzieję) pamiętają, testowałam jakiś czas temu buty Hoka One One, a dokładnie model Clifton 5 (kto jeszcze nie czytał, niech szybko zajrzy tu). Clifton – mimo, że byłam dość sceptycznie nastawiona do Hoki – okazał się świetnym butem na spokojne, długie wybiegania. Nie czuję w nich tej grubej podeszwy, która wbrew pozorom naprawdę jest bardzo lekka.

Przyszedł czas na testowanie drugiego modelu, a mianowicie Bondi 6 – but do biegania po asfalcie. Wizualnie jest podobny do Cliftona, ale to przede wszystkim dlatego, że wybrałam akurat ten sam kolor. Co się jednak od razu rzuca w oczy to jeszcze większa podeszwa niż w przypadku Bondi. Nic dziwnego – ten model słynie ze swojej bardzo wysokiej amortyzacji. Jak przeczytałam na stronie Natural Born Runners (lubię ich rzetelne opisy butów i ciuchów) ten model, jak zresztą wszystkie modele Hoki, posiada technologię „Meta-Rocker”. To znaczy, że budowa podeszwy została wykonana w formie kołyski.

Faktycznie czuć to od razu, jak tylko założy się but na nogi. I tak jak w przypadku Cliftona wydawało mi się to wygodne, tak w przypadku tego modelu od razu czułam, że coś jest nie tak. Podeszwa wydaje się dość twarda i o wiele sztywniejsza, niż w moich pierwszych Hokach. Wyczytałam też, że Bondi 6 ma najgrubszą podeszwę ze wszystkich modeli. To nie tylko widać gołym okiem – moim zdaniem ten model naprawdę wygląda jak but ortopedyczny – ale i bardzo czuć biegając.

Zrobiłam w Hokach kilka treningów, myślę że około 50 kilometrów. Ktoś może powiedzieć, że to niewiele, bo faktycznie nie jest to dużo, ale ja bardzo szybko wiem, czy to but dla mnie, czy nie. Zazwyczaj czuję to po dwóch, trzech treningach. Biegałam zarówno po asfalcie, jak i po lekkim trailu (ścieżki nad Rusałką) i odczucia miałam bardzo podobne. Niestety w przypadku Bondi 6 miłości między nami nie ma i nie będzie. But wydaje się dla mnie za ciężki (choć jak na taką podeszwę wcale ciężki nie jest, mój rozmiar waży 290 gr.) i źle mi się w nich biega. Mam wrażenie, że moje nogi są ociężałe.

Dwa dni temu ponownie w nich pobiegałam – choć to akurat była rozgrzewka przed treningiem na taśmach TRX (więc krótki dystans) i dla mnie podeszwa jest po prostu zbyt wysoka. Co ciekawe, poczułam to również podczas treningu. Robiąc przysiady na jednej nodze zupełnie nie mogłam złapać stabilizacji, co normalnie nie jest dla mnie żadnym problemem. Na końcu treningu chciałam zrobić kilka szybszych przebieżek, ale nic z tego nie wyszło. Nie czuję w tym bucie dynamiki.

Oczywiście czytając tę recenzję musicie pamiętać, że to tylko i wyłącznie moje odczucia. To, że dla mnie to nie jest odpowiedni model (Clifton o wiele bardziej mi odpowiada) nie oznacza, że Wam też nie będzie pasować. Myślę, że dla osób, które potrzebują dużej amortyzacji to będzie całkiem fajny but. Mam też nadzieję, że będę miała jeszcze kiedyś okazję przetestować trailowy model Hoka One One, bo czytałam bardzo dużo dobrych opinii na ich temat. Jeżeli to się uda, to na pewno o tym tutaj napiszę! :)