–>
Czas ogarnąć się po krótkiej przerwie, zarówno w pisaniu, jak i bieganiu. Nie czuję jeszcze „magii tych świąt“, zwłaszcza, że za oknem aura złotej polskiej jesieni. Zima gra na zwłokę, i na szczęście każdego biegacza. Dzisiaj rozpoczęłam dzień treningiem. Niby nic takiego, ale czuję się fantastycznie. Choć jestem zwolenniczką biegania popołudniami i wieczorami, chyba jednak zmienię nieco strategię. Nieocenionym plusem porannego biegania jest gwarancja świetnego samopoczucia przez cały dzień, a także lepsze organizacja. W ogóle uważam, że nie ma lepszego antydepresantu od solidnego wysiłku fizycznego. Jeśli chandra lubi kogoś tak bardzo jak mnie, to ktoś musi polubić biegać tak bardzo jak ja :)
Podczas dzisiejszego przyjemnościowego biegu, rozmyślałam o wielu sprawach, słuchając przy tym Submotion Orchestra (cóż za multitasking). Wyniki tych przemyśleń pozostawię póki co dla siebie. Mam jednak pewne plany związane z blogiem i już niebawem wracam z nowymi celami, sprawami biegowymi i tymi okołobiegowymi też.
Tymczasem czekają na mnie sterty książek, niezaczętych projektów, przepisy, które trzeba ugotować, prezenty, które miały być dawno kupione, mieszkanie, które nie chce się posprzątać i cała masa innych rzeczy. Poniżej utwór towarzyszący dzisiejszemu joggingowi.