–>

 Stało się. Wczoraj pierwszy raz biegałam wieczorem, pozwolę sobie nawet na określenie metaforyczne, pod osłoną gwiaździstego nieba. Decyzja nie była łatwa, ale mając do wyboru wieczór z krzykami Permanentnie Nawalonego Sąsiada (PNS) lub bieganie, wybrałam rzecz jasna to drugie. I w tym miejscu muszę wspomnieć, że PNS jest ogromnym miłośnikiem sportu. Nie należy jednak do tytanów pracy, więc od uprawiania sportu, woli jego oglądanie. Jest też nieoficjalnym mistrzem dzielnicy w piciu piwa na czas i wcale się z tym nie kryje.

No, ale wracając do treningu. W skrócie: poszłam, przebiegłam, przeżyłam. Podarowałam sobie park, pełen złowrogich krzaków i zakamarków. Wybrałam za to asfaltowe chodniki w miarę doświetlone i uczęszczane. Co tu dużo mówić, po zmroku co drugiego mężczyznę biorę za seryjnego gwałciciela. Ot, takie moje strachy. W drodze powrotnej mało nie połamałam kończyn i nie zdziesiątkowałam uzębienia, kiedy pomyliłam dwumetrową tafle lodu z asfaltem. Dość mistrzowsko udawała chodnik. Serce podskoczyło mi do gardła, a gardło spadło do serca. Kiedy cudem udało mi się złapać pion, musiałam oczywiście sprawdzić, czy ktoś przypadkiem nie zrywa boków ze śmiechu, ale nikt nie zrywał. Egipskie ciemności plus moja postępująca wada wzroku, wróżą rychłą katastrofę.
 Poniżej przedstawiam krótki sposób na katar podczas treningu. Nie wiem jak Wy, ale ja bez paczki chusteczek ani rusz. Tutaj podziękowania dla mojej Przyjaciółki Mariki, prawie farmaceutki. Cytuję:
„Co do kataru, to można spróbować przed treningiem jakiś preparat z ksylometazoliną, oksymetazoliną, itp. np. Xylorin z tym, że nie można tego stosować przewlekle, bo dojdzie do wyschnięcia śluzówki a później nadreaktywności. Ale! Warto wypróbować coś z homeopatii (np. Euphorbium, Coryzalia), z tym, że efekt nie będzie natychmiastowy.“
Moje plany biegowe do końca tygodnia:
Czwartek – 12 km
Piątek – siłownia/basen
Sobota – 25km
Niedziela – Błogie Lenistwo