Autor: Magda
Nasza podróż do Francji była krótka, ale bardzo intensywna. Wylecieliśmy w czwartek późnym popołudniem z Wrocławia na lotnisko Paris-Beauvais oddalonego ok. 85 km od Paryża. W piątek rano spotkaliśmy się na Gare du Nord z Agnieszką i Eddem, którzy przyjechali pociągiem z Londynu. Wypożyczonym samochodem udaliśmy się do Bordeaux. Podróż trwała prawie 6 godzin, ale nie udało mi się zasnąć. Mówi się, że najważniejsza jest przedostatnia noc przed maratonem. Moja nie była wzorowa, gdyż udało mi się zasnąć ok. 1 w nocy, a budzik miałam nastawiony na 8.

Przed odbiorem pakietów startowych postanowiliśmy zobaczyć Bordeaux i tam zjeść nasz przedmaratoński, węglowodanowy posiłek. 




Po szybkim spacerze i długim obiedzie, musieliśmy udać się do biura zawodów, mieszczącego się tam, gdzie start i meta maratonu, a więc w Pauillac. Z racji naszego późnego przyjazdu, nie udało nam się zobaczyć Expo. Pakiety startowe były wydawane dość sprawnie, a nas zaskoczył ciężar siatki. W skład pakietu wchodziły:
  • koszulka techniczna ASICS (biegacze dostawali niebieską, a wolontariusze nosili zieloną)
  • pudło, w którym znalazłyśmy żelki Haribo, energetyczny mus jabłkowy, pudełko komosy ryżowej, chrupki, sól morską z ziołami, kawę oraz mini pastę do zębów
  • paczka wysokoenergetycznych płatków śniadaniowych z owocami
  • kalendarz biegowy na 2014 rok
  • broszurę informacyjną
  • plakat  


Noclegi miałyśmy ok. 40 km od startu, nad samym oceanem Atlantyckim w uroczym drewnianym domku. Właściwie tuż przed snem zjadłyśmy skromną kolację składającą się z bagietek i pasty bakłażanowej, co popiłyśmy małym piwem. Zostało nam zaledwie 6 godzin na sen, gdyż pobudkę zaplanowałyśmy na 6 rano. Emocje sprawiły, że pobudka nie była zbyt bolesna, ale za oknem było ciemno jak w środku zimy. Na śniadanie zjadłyśmy po dwa kawałki chlebka bananowego, który przywiozła Aga. Wszystko popiłyśmy czarną kawą i elektrolitami. Ten chlebek właściwie uratował sytuację, gdyż dzień wcześniej nie mogliśmy znaleźć żadnego otwartego sklepu i byłyśmy zmuszone kupić małą butelkę wody za 5 euro w pobliskim barze. Miałyśmy jeszcze czas na pofarbowanie włosów srebrnym sprayem oraz paznokci srebrnym lakierem. Motywem przewodnim tegorocznej edycji maratonu było science fiction. My nie zdążyłyśmy znaleźć żadnego fajnego przebrania, dlatego postanowiłyśmy zadbać jedynie o drobne akcenty.
Na miejsce startu ruszyliśmy nieco wcześniej, a końcowy odcinek drogi dojazdowej wypełniły samochody, tak że trasa dojazdowa stanęła w korku. Na start dotarłyśmy 10 min. przed rozpoczęciem biegu. To co zobaczyłyśmy zupełnie nie zgadzało się z naszymi wcześniejszymi doświadczeniami startowymi. Tłumy przebranych biegaczy, głośna muzyka Daft Punk, pokaz akrobatów uwieszonych w powietrzu na ogromnych balonach. Nie twarzach biegaczy nie było ani odrobiny stresu, który zazwyczaj towarzyszy startowi w maratonie. 


O samym niezwykłym biegu, naszej kondycji, piciu czerwonego wina na trasie oraz czasie,  o prezentach i imprezie na mecie opowiem w drugiej części wpisu już w najbliższych dniach.