Nasza ciekawość w stosunku do biegania rośnie proporcjonalnie do stażu treningowego. Początkowo zaczynamy się interesować treningiem, stawiamy sobie coraz więcej pytań, wertujemy, eksplorujemy. Nasza zachłanność na wiedzę, jest tym większa im bardziej interesuje nas dany temat, a w dużym stopniu to problemy płodzą ciekawość.

Ale w życiu nic nie jest białe i czarne… nie ma najlepszej metody treningowej, złoty środek nie istnieje – niestety.  Chciałbym przedstawić niezwykle popularny ostatnio temat: „biegania na czczo”. Mam nadzieję, że każdy z Was wyciągnie z tego artykułu coś dla siebie.
Czy biegając na czczo, zaraz po przebudzeniu spalę więcej tkanki tłuszczowej? Fakty

   Po całonocnym śnie, poziom glikogenu i glukozy we krwi jest niski, z tego powodu nasze mięśnie spalą więcej białka jako paliwa – czyli trenując na czczo, moglibyśmy uzyskać efekt odmienny od zakładanego – spalić ciężko wypracowane mięśnie, co łączyć się będzie ze spadkiem wydolności. Nie można nie wspomnieć o kortyzolu – hormonie, który rano w znacznym ilościach występuje w naszym krwiobiegu. Pan Kortyzol, sprawia, że dochodzi do zwiększonego rozpadu białka mięśniowego, rozkładania go na aminokwasy i wykorzystywania go jako źródła energii.
   Kiedy wstajemy rano, ilość wolnych kwasów tłuszczowych w naszym krwiobiegu jest dość wysoka, tak więc bardzo łatwo podlegają one utlenieniu w trakcie porannego treningu o charakterze aerobowym (tlenowym), w naszym biegowym przypadku będzie to potocznie zwane wybieganie, albo inaczej bieg z niską intensywnością.
   Ogromnym minusem biegania na czczo jest szybkie zmęczenie, tak więc jeśli już, to w rachubę wchodzi tylko trening o niskiej intensywności. Niższa intensywność = mniej spalonych kalorii = mniej spalonej tkanki tłuszczowej!
Decyzja należy do Ciebie

Biegając na czczo można sobie zrobić delikatne kuku… i tutaj rodzi się pytanie, po co? Po co ryzykować zdrowiem, kiedy podobny efekt można uzyskać ryzykując mniej. Organizm z rana jest ospały, potrzebuje minimum pół godziny zanim się na dobre rozbudzi i wejdzie na prawidłowe obroty. Poza tym, różnice w ilości spalanych kwasów tłuszczowych, podczas biegania na czczo i po delikatnym posiłku są minimalne… inne jest natomiast ryzyko. Jeśli ktoś Wam powiedział, że biegając na czczo w błyskawicznym tempie zgubicie zbędny smalczyk, to był nikim więcej jak typowym łgarzem. Utrata zbędnych kilogramów jest ściśle powiązana z czasem, pewnych rzeczy nie da się ot tak przyśpieszyć. No chyba, że kosztem zdrowia…
Trenując regularnie i z głową, wskazówka wagi będzie sama systematycznie spadać, bez drastycznych środków. W przypadku, w którym znajdujecie czas na trening tylko rano, zjedźcie coś lekkostrawnego, popijając szklanką wody albo chociaż wypijcie odżywkę białkową, co w dużym stopniu ograniczy poranny katabolizm. Gadanie gadaniem, każdy organizm jest inny, każdemu pasuje co innego, dlatego musicie sami na sobie przetestować różne warianty – nauka na własnych błędach przy odrobinie zdrowego rozsądku jest niezwykle wartościowa.
Wniosek: Bieganie na czczo? Po co się katować, kiedy podobny efekt można uzyskać mniejszym poświęceniem. Wystarczy regularność! Oczywiście decyzja należy do Was, ja jednak zostanę przy lekkostrawnym posiłku…
Autor: Mateusz Jasiński
Wpis pochodzi z serwisu partnerskiego www.treningbiegacza.pl