Autor: Magda

Kolejny półmaraton przeszedł do historii. Plan był prosty: trzymam się zająca z balonem 1:40 i nie tracę go z oczu. Plan spalił na panewce bo zając uciekł już na starcie i tyle go widziałam. Kiedy jednak wyprzedził mnie ten z balonem 1:50 zalał mnie zimny pot, a w myślach krzyczałam „Ja ci jeszcze pokażę, ty pejsmejkerze”.

Pogoda 7 kwietnia była jak z żurnala. Piękne, czyste niebo, słońce i całkiem ciepło. Na miejsce dotarłam dość późno i brzydko odbębniłam rozgrzewkę. W sektorze 1:40 nerwowo odliczałam wraz z Zosią czas, który pozostał do wystrzału symbolizującego start. Pierwsze  2 kilometry to była walka o swoje miejsce w peletonie. Biegłam zachowawczo pamiętając o wcześniejszych doświadczeniach, że nie można dać się ponieść emocjom i lecieć za tłumem. Rekordową frekwencję dało się wyraźnie odczuć. Na 3. kilometrze zaczęłam nieśmiało przyspieszać. Biegło mi się bardzo dobrze i miałam mnóstwo sił i entuzjazmu w zanadrzu. Nie odczułam nawet podbiegu na Hetmańskiej, który zawsze budzi pewien niepokój. Pierwsze 10 km udało mi się przebiec poniżej 50 minut, co wzięłam za dobrą monetę. W okolicach 12 km dostałam skrzydeł i dość niespodziewanie, bo już na 14 km (Droga Dębińska) czułam jakby ktoś mi je bezczelnie podciął. Miałam za sobą 2/3 trasy i uznałam, że głupio byłoby się poddać. Postanowiłam więc zawalczyć o 1:45:XX.
Na trasie nie napotkałam żadnych niespodzianek. Znam jej profil doskonale z poprzedniej połówki i maratonów. Wiem, gdzie spodziewać się kibiców, a gdzie można liczyć wyłącznie na muzyczny doping. 
Tym razem postawiłam na to, co oferują punkty żywieniowe. Na 10 km zjadłam kawałek czekolady i popiłam izotonikiem, co przypłaciłam mdłościami. Na następnych punktach nie powtórzyłam tej kombinacji. 
Na ostatnich kilometrach kolano wysyłało wyraźne sygnały, że czas zakończyć bieg. Ja jednak nawet nie myślałam o tym, aby się zatrzymać. Od 18 km walczyłam o utrzymanie tempa w granicach 4:50-5:00/km. 20 km dłużył się najbardziej, a ja nie wykrzesałam już siły na spektakularny sprint na finiszu. Na metę wpadłam z czasem 1:45:09 netto. Tym samym poprawiłam swój PB o 2 minuty. Tylko i aż dwie minuty. Miałam wrażenie, że w tym roku pobiegłam lepiej i szybciej, a tu tylko 2 minuty lepiej. Jestem jednak zadowolona z biegu i wyniku. Niepokoi mnie ból kolana i dlatego postanowiłam nieco odpuścić i co ważniejsze trenować mądrzej.
Cieszę się, że zobaczyłam tyle znajomych twarzy. Był to także dopiero mój drugi wspólny start z Zosią. 
Organizacja: Poznań ma doświadczenie w organizacji imprez biegowych i pewnie nie bez powodu każdego roku startuje tutaj coraz więcej osób (z pewnością również ma na to wpływ rosnąca popularność biegania). Co mi się podobało? Na pewno sprawne wydawanie pakietów startowych i bardzo dobra praca wolontariuszy. Zauważyłam także więcej ratowników medycznych na trasie (niepokojąco często słychać było niestety syreny pogotowia).
W tym roku dało się odczuć większą liczbę startujących, co zaowocowało dość dużym ściskiem w trakcie przebiegania przez tzw. wąskie gardła. Nie jest to zresztą tylko moja opinia, ale wielu osób startujących w niedzielny poranek. Może czas pomyśleć nad zmianą trasy? Liczba zawodników nieustannie się powiększa, a wielu kibiców już zapowiedziało swój start za rok.
Pakiet startowy: w cenie 60 zł otrzymujemy koszulkę, medal, gąbkę (jeszcze nie widziałam, by ktoś z nią biegał), chip, napoje i jedzenie na trasie, posiłek i napoje po biegu, folię termiczną. Najwyraźniej zmienił się producent koszulek technicznych i w tym roku była zarówno rozmiarówka męska i damska. 
Kibice: Na początku trasy kibiców właściwie nie było. Być może wystraszyła ich wczesna pora startu. Później było już tylko lepiej, a gorący doping pomagał wielu z nas przełamywać wewnętrzne słabości. Boję się jednak, że wielu kibicom tak bardzo spodobał się bieg, że sami za rok wystartują. I kto wtedy będzie kibicował?


Podsumowanie:

5 km- 00:25:36
10 km- 00:49:31
15 km- 01:14:19
21,97 km- 01:45:09
miejsce (kobiety): 73/1129
miejsce w kategorii K18: 29

www.maratonczyk.pl
W oczekiwaniu na….
Z Ewą Marią- naszą wierną Czytelniczką, która zaraża optymizmem i energią

Where is Wally?


Specjalnie zaprojektowana koszulka od Zosi