
Sporo już minęło od poznańskiego półmaratonu, a ja dopiero dziś mam czas, by spisać moje myśli. Wpis będzie wyjątkowo krótki, ale to dlatego, że za cztery dni biegnę maraton i głową jestem już w Rotterdamie.
10. PKO Poznań Półmaraton nie był najlepszym biegiem w moim wykonaniu i nie jestem z niego jakoś bardzo zadowolona. Ważne, że przed startem był jeszcze uśmiech. ;)
Co było nie tak? Na pewno pierwsze kilometry z pacemakerami na 1:40 wybiły mnie z rytmu. Pierwszy kilometr Panowie poprowadzili za wolno, a gdy się zorientowali, to próbując wyrównać te 20 straconych sekund, polecieli o wiele za szybko. I tak już zostało. Średnie tempo miałam o wiele szybsze, niż mieć powinnam. Mimo to goniłam chorągiewki mniej więcej do szóstego kilometra. Później biegłam swoim tempem widząc już tylko, że coraz bardziej się oddalają. Do podbiegu biegło się w miarę ok, ten pierwszy wbiegłam nawet dość żwawo. Później było już tylko gorzej. Pokonała mnie niekończąca się ulica Hetmańska. Tu również głowa przestała ze mną współpracować. Demony próbowały mi wmówić, że już nie mam sił. ;) Słońce i wysoka temperatura też nie pomagały. Tego dnia zrobiło się naprawdę ciepło, mój organizm jeszcze nie jest do tego przyzwyczajony i ciągle chciało mi się pić.
Długa Grunwaldzka też nie chciała się skończyć. Na szczęście w pewnym momencie dołączył do mnie kolega, więc mogliśmy sobie razem trochę ponarzekać. Poza tym wiedziałam, że na osiemnastym kilometrze spotkam się z Marcinem. Spotkaliśmy się ciut dalej, ale dzięki towarzystwu Marcina i Andrzeja (dziękuję!) te ostatnie kilometry naprawdę zrobiły się lżejsze. Podczas ostatnich metrów leciało się – to zasługa wspaniałych kibiców – jak na skrzydłach. Później już tylko ostatnia prosta i wyjątkowa w tym roku meta. Żałuję, że biegłam na tyle szybko, że nie zdążyłam nacieszyć się tymi wszystkimi światłami i muzyką.
10. PKO Poznań Półmaraton ukończyłam z czasem 1:43:55.
Chciałabym bardzo serdecznie pogratulować Organizatorom za kolejny udany, jubileuszowy półmaraton. Zasłużyli na medal! Co prawda mam kilka drobnych uwag (te są poniżej), ale uważam, że był to bieg na europejskim poziomie.
PLUSY:
DO POPRAWY:
Mimo tych dwóch punktów uważam, że był to bardzo udany pod względem organizacyjnym bieg. Raz jeszcze brawa.
A tak już zupełnie na koniec, to co prawda nie jestem z mojego biegu zadowolona (miało być szybciej), ale był to na pewno dobry trening pod maraton w Rotterdamie, który już w nadchodzącą niedzielę. Stresuję się! Trzymajcie proszę kciuki!