XLPL Ekiden to sztafeta maratońska, która odbyła się dzisiaj nad poznańską Maltą. Kiedy Kuba (kolega, nie mylić z bratem) zapytał, czy nie chciałabym dołączyć do drużyny mieszanej, musiałam się nad tym najpierw zastanowić. Ostatnio było sporo startów i akurat w ten weekend chciałam odpocząć. Wyszło jednak inaczej, zdecydowałam się na udział. Na bieg namówiłam również Monikę. Wystartowaliśmy jako drużyna „Tak się nie biega” (nazwa ma swoją historię) czyli połączenie „Kobiety biegają” oraz „Rowery Małgośka”. Skład drużyny zgodnie z kolejnością biegu: Monika (dystans 4395m), ja (dystans 10800m), Kuba (10800m), Krzysiek (5400m), Olek (5400m) i kapitan Tomek (5400m).

Około godziny 8:30 spotkaliśmy się, aby odebrać (bardzo porządne) pakiety startowe. Mimo, że mieliśmy 1,5h do startu, czas minął bardzo szybko. W naszej drużynie sztafetę rozpoczęła Monika. Czekając na nią trochę się stresowałam, że jej nie zobaczę, na szczęście był to motywujący stres. Wszystko jednak niepotrzebnie. Kiedy na horyzoncie zobaczyłam różową koszulkę KB, wiedziałam, że Monia nadciąga. Pobiegła dziś jak błyskawica, była drugą kobietą na swojej zmianie. REWELACJA! Zmiana poszła sprawnie i bez problemu. Ruszyłam wiedząc, że przede mną dwie rundy dookoła Malty. Początkowo miałam wrażenie, że nie mam zupełnie mocy, ale szybko okazało się, że nie jest najgorzej. Biegło się dobrze, mimo że słońce trochę grzało. W połowie rundy stały Ewa i Renata, które dzielnie i GŁOŚNO dopingowały – dzięki Dziewczyny, wybrałyście idealne miejsce! Im bliżej trybun (czyli również miejsca zmian i mety) tym lepiej się biegło, pomimo, że jeszcze cała runda przede mną. Czekał tam na mnie piękny doping zarówno naszej drużyny, jak i drużyny „Night Runners Paramisie”. Dzięki, jesteście świetni! Doping pomógł wbiec pod górkę, która była tuż na początku drugiej rundy. Biegło się cały czas dobrze. Co ciekawe, biegli przede mną sami panowie (na pierwszej rundzie wyprzedziły mnie dwie kobiety, na drugiej rundzie dopiero na samym końcu jedna kobieta). Ciągle mnie jakiś szybki biegacz wyprzedzał, przez co momentami miałam wrażenie, że stoję w miejscu, ale oczywiście nie odpuszczałam i goniłam panów. Im bliżej mety, tym jednak szybsze tempo, po 52 minutach wbiegłam na metę, przekazując pałeczkę sztafetową Kubie. Zarówno on, jak i Krzysiek, Olek i Tomek pobiegli świetnie. Na samym końcu, na ostatniej zmianie, czekaliśmy na naszego kapitana, aby wspólnie, całą drużyną wbiec na metę. Pokonaliśmy dystans maratoński w 3:13:22! Jest radość!

[gap height=”25″ /]

Ekiden3

ekiden 2

Jestem przeszczęśliwa, że wzięłam udział w tym biegu. Kuba, dzięki za to, że wpadłeś na ten pomysł. Bieg sztafetowy to piękne emocje, to kibicowanie pozostałym oraz świetna motywacja, aby dać z siebie wszystko. Tak właśnie dziś było. W domu, po podłączeniu zegarka okazało się, że padła życiówka zarówno na dystansie 5km, jak i na 10km (nareszcie! 48min26). Udowodniłam sobie, że jeszcze potrafię biegać szybciej niż 51 minut!

Droga Drużyno, dziękuję za pomysł, za doping i piękny bieg, daliśmy radę! Mam nadzieję, że za rok to powtórzymy i pokażemy, że TAK SIĘ [nie] BIEGA!