W niedzielę rano.

Krótka, pozbawiona polotu relacja z biegu 10 km Chevrolet Szpot Swarzędz (kreatywność dzisiaj jest w stanie spoczynkowym). 
Kiedy o 6 rano wybił alarm budzika, bezczelnie go zignorowałam, darowawszy sobie jeszcze godzinę snu.
O 7. obudziłam się sama z siebie i był to deadline, jeśli chcięliśmy się ze wszystkim wyrobić.
Do Swarzędza mamy żabi skok, a w niedzielę rano trudno o korki. Wyruszyliśmy 
z marginesem na szukanie biura sportowego (niepotrzebnie). Ponieważ jestem Mistrzynią Stroju Nieadekwatnego do Aury, także i tym razem chybiłam w jego doborze bo odstrzeliłam się w króciutkie spodenki i bluzę. Jak nietrudno się domyślić, trzęsłam się później jak galareta. Na hali spotakaliśmy się z Zosią i Michałem. Absolutnie nie chciało nam się wyściubić nosa na zewnątrz. Start przewidziany był na 10, a my stawiliśmy się na jego linii o 9.35 i cała nasza grupa zrezygnowała z rozgrzewki.
Równo o 10 strzał z czegoś, co dźiwiękiem przypominało bardziej armatę (u mnie stan przedzawałowy) niż pistolet, zainicjował bieg. Ruszyłam spokojnie, sukcesywnie zwiększając tempo. Pierwszą połowę określiłabym jako zachowawczą. Siły rozłożyłam tak, aby mieć ich spory zapas na pozostałe 5 km. Wiedziałam bowiem, że czeka mnie trudny podbieg na 7. km. Na ostatnim kilometrze biegłam na pełnej mocy, bo wiedziałam, że uda mi się złamać 50 min.
Na metę wpadłam z czasem netto 00:46:14, ale czułam, że mogę biec dalej.
Zosia, której dzisiejszy bieg również przyniósł życiówkę do 4-5 km zmagała się bólem lewej piszczeli. Wpadła na metę czasem 00:49:26. Zgodnie przyznałyśmy, że pogoda bardzo nam pomogła w osiągnięciu wymarzonych wyników .
Trasa: z podbiegami, ale jak wiadomo każdy podbieg ma swój zbieg. Poza tym bez większych trudności.
Organizacja: trochę się zdenerwowałam, ponieważ rano nie było mnie (Zosi zresztą też) na liście startowej, a nie miałam potwierdzenia zapłaty. Nie było jednak większych problemów z odbiorem pakietu startowego. Po biegu, w dużym namiocie, odbył się event z częścią artystyczną, dekoracją i losowaniem nagród (my wylosowaliśmy 7 – dniowy free pass do jednego z poznańskich fitness klubów). Dopisała także frekwencja – bieg ukończyło ponad 600 osób.
Post scriptum. Jeszcze rok temu NIKT wołami nie wyciągnąłby mnie z łóżka o 7 rano 
w niedzielę na 10 km energicznego biegu. Dzisiaj robię to z własnej woli.
I am addicted.

Cześć! Nie wyglądamy dziś przesadnie ładnie :)

Share :
You may also like
Mój 35. Vattenfall Berliner Halbmarathon
Imprezy biegowe - Running
Idą zmiany!
Running
19 komentarzy
  • maj 23,2012 at 11:32

    Świetny ten Wasz blog, naprawdę rewelacyjnie się czyta :) Przy okazji buszowania po takich stronach jak Wasza, sama postanowiłam zacząć pisać :)

    • maj 23,2012 at 11:52

      Dziękujemy! Naprawdę miło nam się czyta takie słowa i bardzo nas to dopinguje. My również będziemy zaglądać na Twojego bloga i trzymamy kciuki za plany.

      Pozdrawiamy

      Magda i Zosia

  • maj 21,2012 at 18:45

    witam.(; trafiłam to przypadkiem i dodaję.;d
    mam też prośbę i 'pomysł’ na post: można prosić o dobre ćwiczenia rozgrzewające i rozciągające w szczególności.? <;
    pozdrawiam.;d

    • maj 21,2012 at 19:53

      Cześć! Jasne, że można. Obiecujemy, że jak tylko odgrzebiemy się z zaległości, egzaminów, nadmiaru pracy, to przygotujemy rzetelny wpis na ten temat. Ps. Życzymy wielu sukcesów w bieganiu :)

    • maj 22,2012 at 13:26

      świetnie.! będę tutaj częstym gościem czuję.;d
      dzięki wielkie i szerokości,miłego(;

  • ewa
    maj 17,2012 at 01:40

    super! bardzo lubię Waszego bloga. I muszę przyznać, że miał on swój wkład w zmotywowanie mnie do biegania – więc wielkie dzięki ;) powodzenia i kolejnych życiówek!

    • maj 17,2012 at 11:14

      Dziękujemy :) Takie słowa motywują nas do dalszej pracy nad jego rozwojem. Cała przyjemność po naszej stronie. Twojego bloga również będziemy odwiedzać :)

  • maj 16,2012 at 07:59

    gratuluję dziewczyny! :) babeczki gora! :) mam nadzieje tez kiedys bede bila swoje rekordy…poki co przede mna pierwszy bieg uliczny ;) a powiedzcie..ladujecie na piecie, srodstopiu czy palcach? a moze polecicie jakas lekture da poczatkujacej biegaczki? :)

    poozdrawiam

    • maj 16,2012 at 09:46

      Dziękujemy! Będziemy trzymać kciuki za debiut, a na rekordy będzie jeszcze czas. Jeśli chodzi o typ stopy, to przyznam, że nigdy tego tematu bardzo nie eksploatowałam, ale chyba bliżej mi do stopy pronującej.

    • maj 19,2012 at 18:30

      dzieki za odpowiedz ;) naczytalam sie ostatnio o bieganiu naturalnym, ladowaniu na srodstopiu i zaczelam swirowac…ale nie bede sie na tym teraz skupiac ;) dla mnie to przygoda…i na razie niech tak zostanie :)
      pozdrawiam!

    • maj 21,2012 at 19:54

      Ja mam w zapasie buty do biegania naturalnego, ale jeszcze ich nie próbowała. Sama jestem ciekawa, czy jest różnica, czy to tylko marketing :)

  • maj 15,2012 at 09:57

    Pozwólcie, że wtrącę to tej „babskiej” dyskusji ;-)
    Gratulacje dziewczyny! Aż żałuję, że od Swarzędza nie dotarłem (zresztą w ten weekend nie dotarłem na żaden bieg) – mam poczucie, że mi życiówka koło nosa przeszło…

    • maj 16,2012 at 09:39

      Dziękujemy :) Nie da się ukryć, że pogoda i dość łatwa trasa sprzyjały życiówkom i faktycznie każdy znajomy biegacz ją zrobił. Ale okazji będzie jeszcze mnóstwo.

  • maj 14,2012 at 07:24

    kurcze, dziewczyny, rozkręcacie sie!!! co to będzie na jesień..?
    pozdrawiam;)

    • maj 14,2012 at 08:02

      Kasia – obawiam się, że nadejdzie marazm, rutyna, stagnacja.
      Aż się boję…

  • maj 13,2012 at 20:40

    No widzisz! Tym razem obiektywne czynniki pozwoliły Ci złamać „przeklętą pięćdziesiątkę”, i to o ile! Gratulacje!

    • maj 14,2012 at 08:00

      Dziękuję. Chwała obiektywnym czynnikom :)

  • maj 13,2012 at 18:00

    Bardzo się cieszę że jest nas, kobiet uzależnionych od biegania, coraz więcej:)

    • maj 14,2012 at 07:53

      A ja mam nadzieję, że będzie nas jeszcze więcej.

Skomentuj Magda Anuluj pisanie odpowiedzi