Relacja Magdy

To był dopiero mój drugi start w tym roku, czułam więc lekki stres, dokładnie taki jak przed debiutem. Z tą różnicą, że wiedziałam co mnie czeka. Ale od początku. Rano nic nie wskazywało na to w jakich warunkach przyjdzie nam biec. Przyjemny chłód i niezbyt natrętne słońce były zapowiedzią całkiem obiecującego biegu. Do godziny 10 wszystko się jednak zmieniło. Słońce zaczęło grzać, a powietrze stanęło. Wraz z grupą 250 innych biegaczy wystartowaliśmy punktualnie o 10. Pierwsze kilometry nie zwiastowały nadchodzącej klęski. Znałam tę trasę dobrze z poprzedniej edycji biegu, więc wiedziałam czego się spodziewać. Czułam jednak, że nie będzie to bieg życia. Kolejne kilometry,  kolejne podbiegi i coraz wyższa temperatura wzbudziły we mnie poczucie rezygnacji i podejście „byle do mety”. Byłam zła na siebie, że nie zadbałam o nakrycie głowy, a przyszło nam biec w zdecydowanej większości na niezacienionym terenie. Na 9. kilometrze tuż przed nami jedna z dziewczyn zasłabła. Na szczęście okazało się, że wszystko było w porządku, po kilku minutach przyjechała do niej karetka. Ja sam poczułam, że opadam z sił i jest mi coraz słabiej. Bardzo poważnie chciałam poprzestać na dystansie 10 km 550 m (bieg odbywał się na dystansie półmaratonu i ćwierćmaratonu). Po kilku minutach podjęłyśmy z Zosią decyzję, że spróbujemy przebiec półmaraton, choćby w czasie 3 godzin.



Drugą pętlę potraktowałyśmy już tylko jako zabawę, podczas której robiłyśmy zdjęcia i rozmawiałyśmy z innymi uczestnikami, w chwilach słabości maszerowałyśmy. Summa summarum dobiegłyśmy z identycznym czasem, nieco ponad 2 godziny. Ku naszemu zdziwieniu ten czas zapewnił nam drugie i trzecie miejsce na podium w naszej kategorii wiekowej. Profil trasy oceniam jako bardzo trudny. Bieg nie miał właściwie nic wspólnego z biegiem ulicznym. Było mnóstwo podbiegów i piasku. Potraktowałyśmy go jako dobry trening do maratonu. Trasa mimo swojej trudności zachwyca malowniczością. Chciałabym mieć okazję częściej biegać w miejscach takich jak to. Bardzo cieszę się, że udało nam się przebiec po raz pierwszy całą trasę razem. Sama na pewno nie dałabym zrobić drugiej pętli i na pewno zakończyłabym bieg po 10 km.

Na 14 kilometrze w oczekiwaniu na punkt żywieniowy


Relacja Zosi
Spontaniczny udział w półmaratonie w Chrzypsku Wielkim był chyba jednym, z najlepszych w mojej biegowej ‘karierze’. Dopiero w tym tygodniu opłaciłam start, a decyzję podjęłam (dzięki pomocy Magdy) w piątek wieczorem. Wspólnie z Magdą zmotywowałyśmy się do wczesnej pobudki, aby po godzinie 7 wyruszyć w podróż. Po godzinie 8 dojechaliśmy do celu. Nie obyło się bez przygód na początku – kiedy poszliśmy odebrać nasze pakiety startowe (w skład których wchodził izotonik, wafelek Waza oraz numer startowy i czip) okazało się, że zaspany biegacz-kierowca przytarł Magdy samochód. No cóż bywa, niestety. Udało się wszystko w miarę szybko załatwić i mogliśmy pójść w stronę startu. Bieg odbył się na dwóch dystansach – ćwierćmaratnu (1 runda) oraz półmaratonu (2 rundy), wyruszyliśmy punktualnie, w pełnym słońcu, o godzinie 10:00. 
Już po pierwszych metrach wiedziałam, że to nie będzie łatwy bieg. Trasa piękna i malownicza, krajobrazy zapierające dech w piersiach, ale naprawdę trudna. Na początku, a jak tak myślę to i w środku i na końcu był piasek. Było bardzo dużo podbiegów i to takich naprawdę poważnych, przynajmniej dla mnie. Mało cienia, a coraz wyższa temperatura dawała o sobie znać. Obecność Magdy jednak bardzo dużo mi dawała, wzajemnie się motywowałyśmy i dodawałyśmy sił. Pod koniec pierwszej rundy, na około 9 km przed nami zemdlała znajoma nam dziewczyna (przepraszam, nie pamiętam imienia!) Od razu do niej pobiegłyśmy, wołałyśmy po pomoc i zrobiłyśmy, co tylko mogłyśmy, dopóki nie pojawiła się pomoc. Ciężko jest opisać to, co dzieje się w głowie, kiedy widzisz jak ktoś, kogo znasz upada na ziemie. Zaczęłyśmy rozważać zakończenie biegu po pierwszej rundzie. Po chwili zastanowienia, zamiast skręcenia w lewo, gdzie znajdowała się meta, wybrałyśmy jednak rundę drugą. Podbiegi nie zniknęły, piasek też jeszcze leżał, a słońce świeciło coraz mocniej, tylko ludzi jakoś mniej. Były momenty, kiedy biegłyśmy zupełnie same – tylko na horyzoncie widać było samotnych biegaczy. Wiedziałyśmy co nas czeka, dlatego postanowiłyśmy nie szaleć z tempem. Zrobiłyśmy parę zdjęć pięknego krajobrazu, powstał nawet filmik. Poza tym wspólne rozmowy i mimo zmęczenia prawdziwa radość z biegu. 
Drugi półmaraton w Chrzypsku Wielkim był pierwszym biegiem, który pokonałyśmy w całości wspólnie. Na metę wbiegłyśmy z uśmiechem na twarzach, z czasem 2h 08min, ale to nie on był dzisiaj ważny. Po zasłużonym ochłodzeniu w jeziorze dowiedziałyśmy się, że zajęłyśmy drugie i trzecie miejsce w naszej kategorii wiekowej, to była prawdziwa niespodzianka!
Dziękuję Magdzie za motywację i wsparcie na trasie, Marcinowi za towarzystwo i super dzień, Oliwii gratuluję pierwszych zawodów! Gratulacje również dla Darii, bardzo miło było porozmawiać na żywo! ;)
To był zdecydowanie dobry dzień na bieganie!