Autor: Zosia

Lubię biegać sama i nie mam z tym żadnego problemu. Jednak wczoraj przekonałam się, że długie wybiegania wychodzą mi stokroć lepiej w towarzystwie. I to w bardzo doborowym towarzystwie Magdy. 
Spontanicznie postanowiłyśmy w ten weekend zrobić wspólny bieg. Chciałyśmy (według planu treningowego) zrobić ok. 24km, dlatego zamiast kręcić kółka w miejscach nam już znanych (czasami do znudzenia) obrałyśmy sobie za kierunek Puszczykowo. Dla tych, którzy nie znają tego miejsca – to piękne miasto położone w Wielkopolskim Parku Narodowym, oddalone mniej więcej o 15 kilometrów na południe od Poznania – odległość oczywiście zależy od punktu startu.
Spotkałyśmy się na poznańskiej Wildzie o 10 rano, aby dotrzeć zanim zrobi się zbyt tropikalnie. 
Od początku świeciło słońce i było ciepło, jednak dopiero na ostatnich kilometrach temperatura zaczęła być trochę uciążliwa. Na szczęście ostatni kawałek trasy pokonywałyśmy w zacienionym lesie nad Warta, więc nie było najgorzej. 
W Puszczykowie bywam bardzo często, znam jednak trasę Poznań – Puszczykowo głównie zza szyb samochodu. Dlatego też niestety sama droga do pewnego momentu nie była zbyt ciekawa – biegłyśmy chodnikiem obok mijających nas aut. Byłyśmy jednak tak zagadane, że nie przeszkadzało nam to ani trochę. Każda z nas wyposażona była w wodę. Ja po raz pierwszy biegłam z bardzo wygodnym bidonem (jest tak wygodny do trzymania, że wcale nie czułam, ze coś mam w ręce), który zdecydowanie zdał egzamin na długie biegi. 
Dobiegłyśmy do Puszczykowa mając na liczniku ok 17km (mój zegarek wskazywał 14km, ponieważ Magda miała od początku cztery kilometry więcej ode mnie)  miałyśmy zatem jeszcze ok. 6 do zrobienia. Puszczykowo ma przepiękne tereny do biegania, wiedziałam od razu którą trasę wybrać. Biegłyśmy lasem wzdłuż Warty – piękna trasa z lekkimi wzniesieniami, brak ludzi, spokój i cisza. Biegło się naprawdę super i zdecydowanie musimy tam jeszcze powrócić. 
W pewnym momencie jednak słońce zaczęło grzać coraz mocniej, jednak do mety brakowało nam jeszcze tylko parę kilometrów. 
Na samym końcu zahaczyłyśmy o sklep, w którym kupiłyśmy długo oczekiwane, chłodne picie i dumnie zakończyłyśmy nasz sobotni bieg.
Biegło się wspaniale, kilometry leciały szybko i nie wiem w sumie kiedy pokonałyśmy ten dystans. 
Dzisiaj nic nie boli, czuję się świetnie! (szczerze myślę, że to również zasługa wspólnego wieczornego drinka wieczorem)
Mam nadzieję, że kolejne długie wybiegania również pokonamy razem. Jak widać idzie nam to bardzo dobrze, a tematy do rozmów wcale się nie kończą…
Dziękuję Tobie, Magda! Ponadto dziękujemy M. za przygarnięcie nas i odwiezienie do Poznania!