–>
Zgłosiłam siebie i M. do poznańskiego półmaratonu. M. odczytawszy zgłoszenie, które otrzymał na maila zapytał:
M: – Ile czasu mi zostało?
Ja: – Niecałe 3 miesiące.
M: – Czy możesz mi rozpisać plan treningowy?
Ja: – Nie znam się na tym, ale coś wymyślę.
M: – Tylko przy tym rozpisywaniu weź pod uwagę, że czasem lubię ćwiczyć w domu.
Z tym ćwiczeniem w domu, to jest tak, że najczęściej zrobi się 2 serie brzuszków, machnie 5 pompek i szumnie głosi, że się ćwiczy. Przynajmniej ja tak mam.
Dzisiaj pierwsze pogrypowe bieganie. Z noworoczną energią i nieśmiałym słońcem biegło się znakomicie. Udało mi się nawet przesłuchać dwa językowe podcasty bez przełączania utworu, a to już coś. Wczoraj wieczorem spragniona wysiłku po kilku dniach w domu, wybrałam się z M. na łyżwy. Pierwsze pół godziny musiałam wyglądać komicznie, później jakoś się ślizgałam. M. wymiata zawodowo, ale ja próbując przekładankę mam wizję połamanych rąk i wybitych zębów, ale nie będę się poddawać.
Cały czas układam plany biegowe, synchronizuję kalendarze i mam nadzieję, że niebawem opublikuję listę startów i plan treningowy na 2012. W Nowym Roku więcej wpisów, więcej przepisów i więcej biegania. Trzymajcie kciuki za ambitne plany.