Kolejny wpis z pociążowego cyklu dotyczyć będzie karmienia piersią. O tym, że jest to najlepszy sposób karmienia noworodków i niemowląt, na pewno nie muszę Was przekonywać. Niestety, karmienie piersią obrosło w mity i legendy. Z moich obserwacji i doświadczeń wynika, że   największym problemem jest brak wsparcia ze strony personelu medycznego, a nierzadko także otoczenia. Choć wydawałoby się, że karmienie piersią jest najbardziej naturalne i proste, to niestety tak nie jest. Chyba każda mama karmiąca, którą znam, miała mniejszy lub większy problem z karmieniem. Oczywiście u mnie było podobnie. Żałuję, że swojej wiedzy na temat karmienia piersią nie zdobywałam już w ciąży. Teraz, po fakcie, uważam, że to o wiele ważniejsze od szukania łóżeczek, wózków, elektronicznych niań i ubranek. Niestety ja wiedziałam tylko tyle, że chcę karmić i myślałam, że to wystarczy. Rzeczywistość jednak zrewidowała nieco wyobrażenia. Z problemami z karmieniem borykałam się 3 pierwsze miesiące. U nas problemem było przyzwyczajenie do nakładek laktacyjnych. Obecność nakładek wzięła się stąd, że przez pierwsze 6 dni życia mojego dziecka powiedziano mi w szpitalu, że nie mogę karmić ze względu na silny antybiotyk, który musiałam przyjmować po porodzie. Oczywiście okazało się jednak, że nie stanowił on żadnych przeciwskazań, ale ja zostałam poinformowana inaczej i a priori przyjęłam, że lekarz to autorytet, któremu należy być posłusznym. Niestety tych kilka dni rzutowało na kolejne miesiące. Do domu wróciłam totalnie zagubiona. Na szczęście położna nauczyła mnie przystawiać małego, ale on przyzwyczajony do butelki, chciał ssać już tylko i wyłącznie przez nakładki. Po kilku tygodniach okazało się, że L. ma kolki i karmienia stały się istnym koszmarem, podczas których płakałam i ja, i dziecko. Zbiegło się to z czasem, gdy laktacja powoli zaczęła się stabilizować, a piersi nie były już tak przepełnione jak na początku. Jaki wtedy błąd popełniłam? Ano, chwyciłam za laktator i wpadłam na genialny pomysł ściągania i dokarmiania butelką bo pomyślałam, że zaczyna brakować mi pokarmu. Gdy okazało się, że przez godzinę udało mi się ściągnąć wyłącznie 50 ml pokormu wpadłam w panikę, że oto koniec z karmieniem, trzeba podać mieszankę, a stąd już krótka droga do zakończenia karmienia. Powinnam była wtedy zasięgnąć porady doradcy laktacyjnego. Zostałabym zapewne poinformowana, że ilość ściągniętego laktatorem pokarmu nic nie znaczy. Niektóre piersi są laktatoroodporne. Jedynym wyznacznikiem tego, że niemowlę się najada są przyrosty wagi. Niestety ja dowiedziałam się tego po czasie. Mieszanki na szczęście nie podałam. Cierpliwie spędzałam godziny karmiąc, odciągając pokarm i nosząc małego L. Wtedy w ogóle nie myślałam o powrocie do biegania. Ten moment naturalnie nastąpił, gdy kolki zaczęły łagodnieć, a karmienie stawało się już coraz mniej problematyczne. Oczywiście zastanawiałam się jak to będzie biegać podczas laktacji. Czytałam na ten temat, ale kompletnie nie wiedziałam, jak sprawdzi się to u nas bo teoria teorią, praktyka praktyką, a życie życiem. Na pierwsze truchtanie postanowiłam zatem ubrać dwa biustonosze- jeden miękki wraz z wkładkami laktacyjnymi, dla matek karmiących, drugi biegowy. Było to dość dziwne kombo, wiem. Z odsieczą przyszedł stanik biegowy Moving Comfort i załatwił sprawę. Wiem, że świetnie w tej roli sprawdza się także słynny Shock Absorber, ale sama nie mam z nim doświadczeń. A teraz część, która zapewne najbardziej Was interesuje. Czy bieganie jakkolwiek wpłynęło na karmienie i vice versa? W moim przypadku nie. Nie zaobserwowałam:

spadku laktacji

niechęci dziecka do pokarmu po treningu (obecność kwasu mlekowego, który może zmienić smak)

przepełnionych piersi (oczywiście pewnie gdybym startowała w jakimś ultra, to na pewno bym to poczuła)

dyskomfortu związanego ze zmianą rozmiaru.

Muszę dodać, że piersi mamy karmiącej po ok. 6-8 tygodniach po porodzie stają się miękkie i mniejsze. Wszystko to spowodowane jest ustabilizowaniem laktacji, ale nie oznacza to zmiejszenia ilości pokarmu. W karmieniu piersią obowiązuje prosta reguła znana z nauk ekonomicznych, w której popyt=podaż. Moja rada jest następująca: dobry stanik biegowy jest koniecznością, ale nie tylko gdy karmimy lecz zawsze.

Czy karmienie wpłynęło na wygląd moich piersi?

To częste zmartwienie kobiet. Wiem, że wiele z nich decyduje się karmić dziecko mieszanką w obawie przed utratą jędrności i ładnego wyglądu piersi. Moim zdaniem obawy te są niepotrzebne. Jeśli decydujemy się na dziecko, trzeba liczyć się na pewne, czasem nieodwracalne, zmiany w naszym ciele. One mogą nastąpić lub nie. Na geny nie mamy wpływu, ale wiele zależy od nas. Ja starałam się dbać o piersi wykonując ćwiczenia i wcierając w nie codziennie oleje. Używałam głównie naturalnych olejów: kokosowego, ze słodkich migdałów oraz z orzechów makadamia. Oczywiście pamiętamy też o dobrze dobranym staniku. Ja zaopatrzyłam się w 5 sztuk miękkich staników do karmienia. Super wygodna sprawa, noszę je całą dobę, nawet do spania.

Czy karmienie wpłynęło na moje bieganie?

Nie. A może to właśnie dzięki karmieniu biegam szybciej niż kiedykolwiek? Generalnie jest lepiej niż się spodziewałam. 

Czy podczas karmienia byłam na specjalnej diecie?

Tak. Nie była to jednak dieta matki karmiącej ciesząca się tak dużą popularnością w szpitalach. W ogóle nie ma czegoś takiego (o tym też dowiedziałam się po czasie), jak dieta matki karmiące (czyt. gotowany kurczak, marchewka i ryż). Jemy wszystko i obserwujemy reakcję malucha. Dietę stosuje się w przypadku alergii na jakiś pokarm. W moim przypadku musiałam zrezygnować z mleka i jego przetworów.  Na takiej dość restrykcyjnej diecie byłam prawie pół roku. Swoją drogą nigdy bym nie pomyślała, że białko mleka krowiego jest tak silnym alergenem. Ze zmianami skórnymi walczyliśmy prawie pół roku. Na szczęście udało nam się wyjść z alergii i wierzę, że to w dużej mierze zasługa karmienia i probiotyków.  Pamiętam, kiedy na jedej z wizyt położnej środowiskowej spytałam z poczuciem winy o moją ukochaną kawę:

– Czy mogę pić małą kawkę  bo przyznaję, że piję?

– W ciąży pani piła, to dlaczego teraz miałaby pani przestać. Proszę jeść wszystko i obserwować reakcję małego

– Ufff, yuppi, tyle wygrać.

Co decyduje o sukcesie karmienia?

Jestem pewna, że tak jak wielu sprawach sukces siedzi w głowie. Wiele zależy od wiary we własne możliwości i w to, że mogę wykarmić swoje dziecko. Ja byłam  w tej kwestii ogromnie  zdeterminowana. Potwierdzam zatem, to co wielokrotnie czytałam nt. karmienia, że laktacja zaczyna się w głowie. Moja trudna i skazana na porażkę historia jest tego najlepszym przykładem.

Skąd czerpałam wiedzę na temat karmienia?

  1. Z genialnego bloga Hafija
  2. Grupa na Facebooku dot. karmienia. Frupa nazywa się po prostu “Karmienie piersią”