Nasze kobiece spotkania biegowe słyną z tego (przynajmniej taka moja ocena), że podczas biegu sporo rozmawiamy, dzięki czemu kilometry mijają naprawdę szybko. Tematy są różne – od omówienia wszystkich plotek z minionego tygodnia, po bardziej ambitne tematy biegowe. I tak się właśnie stało, że w zeszłym tygodniu zaczęłyśmy rozmawiać o kompresji, a dokładniej o skarpetkach kompresyjnych. Padło pytanie, czy one w ogóle działają i to właśnie ta rozmowa zainspirowała mnie do tego wpisu.

[gap height=”25″ /]

No właśnie czy kompresja działa?

[gap height=”25″ /]

Z góry ostrzegam, że wpis będzie moją subiektywną oceną. Nie jestem ani lekarzem, ani specjalistką w tej dziedzinie, ale mogę podzielić się z Wami moimi osobistymi odczuciami. Co wiem na pewno, to to, że głównym zadaniem skarpet kompresyjnych jest wspomaganie krążenia żylnego, a to zwiększa wydolność pracy serca.

Ja od dawna mam dość spore problemy z krążeniem – mam żylaki. Prawdopodobnie kwestia genetyczna. Kiedy w wieku 15 lat poszłam na profilaktyczne badania, okazało się, że moje żyły są w kiepskim stanie i będę musiała mieć zabieg. Tak też się stało. Miałam operację, tak zwany „stripping”, podczas którego usunięto mi część żył (to tak w skrócie, nie wnikam jednak w szczegóły). Niestety żylaki są cholerne i powracają, dlatego zalecano mi, abym nosiła codziennie skarpety kompresyjne, ale takie specjalne, medyczne. Zakładanie ich było mordęgą każdego poranka, dlatego im sprawniejsze były moje nogi po zabiegu, tym rzadziej wyciągałam je z szafy.

Ponownie po kompresję sięgnęłam rok temu. Na targach expo przed maratonem w Pradze kupiłam moje pierwsze opaski kompresyjne. Od tego czasu kompresja na dobre zawitała w mojej biegowej garderobie.

[gap height=”25″ /]

1. Opaski Compressport

[gap height=”25″ /]

To od nich się zaczęło. Pomimo, że nie powinno się biec maratonu w czymś, co kupiło się dzień wcześniej i czego się nie wypróbowało, to w przypadku opasek nie miałam obaw. Opaski kompresyjne były mi znane, więc nie miałam obaw, że coś mi mogą zrobić złego ;). Producent zapewnia, że wspomagają one krążenie, redukują ból mięśni, usprawniają usuwanie kwasy mlekowego, zmniejszając tym samym zmęczenie oraz pomagają w regeneracji. A jakie jest moje zdanie? Biegło mi się w nich dobrze. W Pradze tego dnia było bardzo ciepło, na pewno dzięki opaskom moje łydki nie nabrały słoniowatych rozmiarów, czego szczerze nienawidzę, a z czym mam częsty problem głównie latem… Mimo wszystko opaski w pewnym momencie zaczęły mnie denerwować i uciskać na dole, w miejscu w którym się kończą. Nie wiem dlaczego, ale nie biegam w nich już tak często, co nie znaczy, że ich nie polecam. Mam wielu znajomych biegaczy, którzy je bardzo chwalą, tak więc myślę, że najlepiej ocenić to samemu.

COMPRESS1 [gap height=”25″ /]

2. Skarpety do biegania Nike Elite Running Stability

[gap height=”25″ /]

To od nich zaczęła się moja przygoda z dłuższymi skarpetami, czytaj podkolanówkami. To nie są skarpetki kompresyjne, a stabilizujące, a więc wspomagają pracę mięśni. Co ciekawe, po pierwszym treningu, który w nich zrobiłam czułam sporą różnicę. Moje nogi są w nich lżejsze (często ze względu na kiepskie krążenie walczę z nieprzyjemnym uczuciem ciężkich nóg) i po prostu dobrze mi się w nich biega.

NIKE

[gap height=”25″ /]

3. Podkolanówki kompresyjne Royal- Bay

[gap height=”25″ /]

Od pewnego czasu nie wyobrażam sobie już biegania bez długich skarpet. Na początku kwietnia otrzymałam do testów podkolanówki kompresyjne Royal-Bay w pięknym, fioletowym kolorze. To są już takie prawdziwe skarpety kompresyjne. Różnica pomiędzy podkolanówkami Nike, a tymi jest duża. Bardzo dobrze uciskają łydkę, dzięki czemu noga wydaje się być lżejsza.

Według producenta podkolanówki kompresyjne Royal-Bay mają m.in.:

  • stopniowalną kompresję, która najsilniejsza jest w obrębie kostki, a najsłabsza pod kolanem.
  • wzmocnienie w obrębie ścięgna Achillesa, które chroni ścięgno przed naciskiem obuwia i obtarciami

Wiadomo, że producent zawsze przedstawi swój produkt w superlatywach, ale faktycznie to się zgadza. Podkolanówki sprawdzają się świetnie. W upalne dni, których ostatnio dużo, zakładam je nawet wtedy, kiedy nie biegam. Nogi dzięki nim nie puchną. Kto nigdy nie miał takich problemów tego nie zrozumie, ale wierzcie mi, taka lekkość nóg, to wspaniałe uczucie!

ROYALBAY [gap height=”25″ /]

4. Kompresyjne skarpety do biegania CEP

[gap height=”25″ /]

To moje najnowsze odkrycie, prezent który dostałam od rodziców na Dzień Dziecka.

O CEPach słyszałam dużo, biega w nich między innymi mój brat. Kuba bardzo je zachwalał. Postanowiłam przekonać się sama i zobaczyć, czy jest jakaś różnica pomiędzy tymi, a pozostałymi skarpetami, w których biegam. Są świetne. Biegam w nich co prawda dopiero od dziesięciu dni, ale między nami już zaiskrzyło. Były dwa długie wybiegania, były zawody, były krótkie, szybkie biegi. Muszę powiedzieć, że biega się w nich idealnie. Są bardzo dobrze dopasowane, wygodne, a oddychający materiał sprawia, że nie jest w nich ciepło, nawet podczas upałów. Zauważyłam też, że moje mięśnie są mniej zmęczone, nawet po długich wybieganiach.

CEP

[gap height=”25″ /]

Podsumowanie

Wracając do pytania, które padło na początku, czy kompresja działa, mogę szczerze odpowiedzieć, że tak. Tak, przynajmniej w moim przypadku. Nie twierdzę, że każdy kto je założy odczuje jakąś różnicę, jestem jednak pewna, że dla osób mających problemy z krążeniem będą one zbawienne. Jeszcze jedna ważna wskazówka – jeżeli zdecydujecie się na kupno skarpet kompresyjnych weźcie pod uwagę, że trzeba dobrać odpowiedni rozmiar. Tutaj nie tylko ważny jest rozmiar stopy, ale również obwód łydki. Aby skarpeta spełniała swoją funkcję musi być odpowiednio dobrana. Warto przy zakupie skorzystać z porady kogoś, kto się na tym zna. Na przykład sprzedawcy w sklepie ;).