„Łeee tam, co to dla Ciebie maraton!!??” – usłyszałam ostatnio parę razy. A ja Wam powiem, że z tym maratonem to właśnie nie jest wcale tak hop siup… Nieważne czy pierwszy czy szósty. Każdy maraton to dla mnie nowe wyzwanie, lekki stres, ale na szczęście również niesamowita radość.
Berlin już tuż tuż, nadbiega wielkimi krokami. Nie będę ukrywać, że coraz więcej myśli poświęcam niedzielnym zawodom. Butelkę wody zabieram wszędzie ze sobą, aby wystarczająco nawodnić organizm. Sok z buraków? Obowiązkowo! Osiem godzin snu? Niekoniecznie, ale staram się spać więcej, niż zwykle. Zaklinam prognozy pogody, licząc na słońce, myśląc jednocześnie w jakim stroju pobiec (koszulka „Kobiety biegają” to jedyna pewna). Odpowiednia dieta też musi być – zaczęła się moją prywatna pasta party. 

W ramach relaksu wybrałam się dzisiaj do SPA, znanej Wam dobrze Regeneracji (tak, regeneracja to ważna rzecz przed biegiem!) na odprężający zabieg. Dowiedziałam się, że mam niesamowicie spięte plecy. Masaż Agnieszki, w tle płyta „The XX” to idealne odprężenie,  które zdziałało cuda! Wychodząc miałam wrażenie, że zdjęłam z pleców 20 kilogramowy plecak. Uwierzcie mi, Regeneracja Miejskie SPA SPOT. to relaks nie tylko dla ciała, ale i dla ducha! Dzięki Aga za rozmowę! Poniższe zdjęcie zostało zrobione (oczywiście przez Margo, Fotoaktywne) co prawda już jakiś czas temu, ale idealnie oddaje atmosferę Rege! 


W tym tygodniu biegałam mało, z czym mi dziwnie, ale wiem, że w ostatnim tygodniu lepiej mniej, niż więcej. Cieszy mnie to, że pierwszy raz weźmiemy z Magdą wspólnie udział w maratonie. Od razu raźniej. To będzie prawdziwa fiesta biegowa! Stres też będzie, ale to dopiero w sobotni wieczór. Z drugiej strony… plan, który założyłam sobie na rok 2013 (przypomnę, że było to złamanie 4 godzin w maratonie) udało się wykonać w marcu, dlatego może i nie ma się czym stresować? Na początku roku miałam zdecydowanie lepszą formę niż teraz. Aktualnie biega mi się różnie. Raz lepiej, raz gorzej. To już chyba ironia losu, że dzisiaj rano po długiej ciszy odezwało się lewe kolano (po masażu jest lepiej, może to wszystko siedziało w kręgosłupie?). „Przed startem zawsze coś boli”, usłyszałam wczoraj i coś w tym chyba jest.  
            Niemniej jednak cieszę się na Berlin. Cieszy mnie obecność bliskich mi osób –
w tym silna ekipa biegaczy-  liczę na doping na trasie. Mam nadzieję, że będzie biegło się przynajmniej tak dobrze, jak w ubiegłym roku. A wszystkim Wam biegnącym zarówno w Berlinie (do zobaczenia na trasie!) jak i w Warszawie życzę powodzenia!