Kończący się za parę dni listopad był dla mnie intensywnym, ale wyjątkowo wyjazdowym miesiącem. Chciałabym Wam krótko przedstawić trzy miejsca, w których miałam okazję pobiegać i nie tylko…
1. Pieniny, które okazały się Wrocławiem.
Od dawna chciałam jechać w góry, w których nie byłam naprawdę długo. Kiedy dostałam propozycję wyjazdu w Pieniny – oczywiście w celu pobiegania po górach – uznałam, że to bardzo dobry pomysł. Ten weekend od samego początku był dość spontaniczny, jednak nie liczyłam się z tym, że przez awarię samochodu zamiast Pienin zwiedzimy… Wrocław. Nie lubię, zmieniać planów, ale jestem również zdania, ze nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Wrocław jest fantastycznym miastem, którego atmosferę uwielbiam. Nie było mi co prawda dane pobiegać po górach (może bym nie dała rady?), ale 20 kilometrów wzdłuż Odry było równie sympatycznym treningiem. Oprócz dwóch treningów udało nam się trochę pozwiedzać i chociaż na chwilę zapomnieć o codzienności. Niezwykle miłym akcentem wycieczki było zupełnie przypadkowe spotkanie na wrocławskim rynku Karoliny – biegaczki i czytelniczki bloga. Jeszcze raz dziękuję i liczę na to, że niedługo uda nam się wspólnie pobiegać!
2. Berlińskie bieganie i koncertowanie
Dzięki wygodnym połączeniom pociągowym (jak i również autostradzie) z Poznania do Berlina można dojechać w 2,5 godziny. To naprawdę niewielki dystans, a to miasto za każdym razem zachwyca mnie na nowo. Tak się złożyło, że kolejny weekend po pobycie we Wrocławiu spędziłam właśnie tam – pojechałam z przyjaciółką Alicją na koncert brytyjskiego zespołu Crystal Fighters (przy okazji polecam, dobre rytmy również do biegania). Był to krótki i intensywny, ale przemiły pobyt z ogromną ilością głupawek i śmiechu. W sobotę zwiedziłyśmy Berlin pieszo – podczas 12 kilometrowego spaceru zobaczyłyśmy nie tylko piękne fragmenty miasta, ale odwiedziłyśmy również parę sklepów i ciekawych miejsc. Koncert był niesamowity – energia, którą przekazał nam zespół trwa chyba do dzisiaj. Oczywiście nie ma wyjazdów bez biegania. W niedzielę od rana zrobiłyśmy poranny bieg berlińskimi ulicami aż do Bramy Brandenburskiej i z powrotem. Pomimo, że rano nie biega mi się najlepiej, był to bardzo udany bieg, którym zakończyłyśmy szybką wizytę w stolicy Niemiec.
3. Urodzinowa Kolonia
Większość z Was pewnie pamięta, ze sporą część mojego młodego życia spędziłam w Niemczech, właśnie w Kolonii. Traktuję to miasto trochę jak mój drugi dom, szczególnie dlatego, że mieszka tam mój brat. To właśnie jego urodziny oraz narodziny mojego bratanka były głównym powodem trzeciego wyjazdu w listopadzie. To był weekend pełen pięknych chwil i wrażeń i pewnie dlatego niestety tak szybko minął. Spotkałam wielu znajomych, których dawno nie widziałam, wybawiłam się oraz nacieszyłam rodziną.
Tak jak i podczas moich pozostałych dwóch wyjazdów udało mi się dwa razy pobiegać. Nie wiem, co w tym jest, ale uwielbiam biegać w nowych (starych) miejscach. W Kolonii zawsze wybieram ścieżkę nad Renem, która wydaje się być stworzona dla biegaczy. Wspólnie z Kubą zrobiliśmy bieg z okazji jego urodzin. Ciekawa trasa i dobre towarzystwo sprawiło, że to był taki bieg, którego nie chciało się kończyć. W Kolonii była ze mną również Margo (Fotoaktywne), która pojechała odwiedzić swoją siostrę (swoją drogą, to zabawne, że nasze rodzeństwo mieszka w tym samym mieście), oczywiście porobiłyśmy również parę biegowych zdjęć, które możecie zobaczyć poniżej.
Podczas biegu z Margo zwróciłam uwagę na specjalne tabliczki na ławkach przy ścieżce spacerowo-biegowej nad Renem. Przedstawiają one ćwiczenia, o różnym stopniu zaawansowania, które można wykonać „z wykorzystaniem” tej ławki. Pomysł prosty, a niezwykle skuteczny. Oczywiście skorzystałam z okazji i parę ćwiczeń zrobiłam na koniec biegu.
Możliwe, że zastanawiacie się, dlaczego właściwie powstał ten wpis? Przede wszystkim dlatego, aby zwrócić uwagę na to, że warto pozwalać sobie na małe przyjemności i robić krótkie wycieczki. Moje listopadowe wyjazdy pomogły mi złapać oddech i na chwilę zapomnieć o codzienności, pracy i nadchodzącej zimie ;) Poza tym nie muszę chyba wspominać, że bieganie w nowych miejscach to świetne urozmaicenie treningów. Ja osobiście to uwielbiam i szczerze polecam każdemu z Was!
Ostatnio odkryłam nową trasę i przekonałam się, jak blisko mam z domu na lotnisko Okęcie. Długo nie zapomnę zdziwionych twarzy podróżnych, kiedy wbiegłam między nich i pędziłam spocona wzdłuż terminalu ;-) Niech żyje (biegowa) wolność!
Świetnie ;) Kiedyś może przy okazji wskoczysz do samolotu i trochę przedłużysz swój trening biegowy ;)
Pozwolisz, że sobie zapisze tą trasę wzdłuż Odry :) Jesli jej nie przebiegnę, to na pewno przejadę na rowerze :)
Oczywiście, zapisuj! Trasa świetna a pobiegliśmy ją bardzo spontanicznie. Po prostu przed siebie ;)
Mam sentyment do kraju z Twojego młodego życia:)chciałabym tam kiedyś wrócić i mieć okazje pobiegać.
P.S. Świetne fotki
Powodzenia, aby powrót (i bieganie tam) się udał :)
Krótkie wyjazdy są świetne, dzięki temu nawet w krótki weekend można mieć mega wakacje! chociaż też nie lubię, jak plany się sypią, to nawet fajnie, że zamiast gór udał wam się Wrocław – w końcu to najpiękniejsze polskie miasto:)
To prawda, można trochę odpocząć od codzienności ;) Góry nie zając, nie uciekną. Tego się trzymam :)