Moja przygoda z bieganiem rozpoczęła się w podstawówce. Już wtedy miałam za sobą pierwsze starty. Okazało się jednak, że nie jestem szczególnie sportowo utalentowana, ale jak mawiała wuefistka, należę do ambitnych. Kiedy w gimnazjum zaczęłam odnosić swoje małe sukcesy na szczeblu powiatowym, kolejna wuefistka zwerbowała mnie do szkolnego SKSu. Dwa razy w tygodniu wytrwale uczęszczałam na koedukacyjne treningi. Moim przeznaczeniem nie była jednak lekka atletyka. W liceum nadal reprezentowałam szkołę w sztafetach przełajowych, ale nie była to silna reprezentacja. Dlaczego wspominam te szkolne epizody? Z jednego, lecz ważnego powodu. Złapałam biegowego bakcyla. Do kwietnia bieżącego roku moje bieganie nie odbywało się w trybie regularnym. W maju jednak nastąpił przełom. Znalazłam fajne miejsce do biegania, pokonałam pierwsze 5 km i natychmiast pojawił się apetyt na więcej. Kiedy udało mi się przebiec 15 km postawiłam sobie cel, że właśnie w tym roku wystartuję w poznańskim maratonie. Moje dalsze biegowe perypetie, to już odrębna historia.
Pomysł prowadzania bloga i fan page’a poświęconemu bieganiu kobiet kiełkował od jakiegoś czasu, ale dopiero ukończenie maratonu przypieczętowało decyzję o jego założeniu. Chciałabym, aby te wirtualne strony służyły przede wszystkim przepływowi wiedzy i doświadczeń, a także wzajemnemu motywowaniu zarówno dla Pań biegających, planujących zacząć lub powrócić po dłuższej przerwie.
Cześć! :) Znalazłam się tu poprzez treningbiegacza.pl – świetny blog, świetne teksty :)Na pewno będę regularnie zaglądać. Zazdroszcze udziału w maratonie w Barcelonie, to musiało być rewelacyjnie przeżycie, zresztą takie też wrażenie daje się odnieść z tekstu :) Ja aktualnie przygotowuje się do pierwszego w życiu półmaratonu 3 maja w ramach Silesia Marathon, a na jesień – jak dobrze pójdzie – marzę o Maratonie Warszawskim :) Pozdrawiam Cię serdecznie!