Tą wiosną trochę za szybko się zachwyciłam bo odwróciła się na pięcie i uciekła. Wczoraj wraz z biegową Towarzyszką odkryłyśmy nową miejscówę do biegania. Nagle ku naszemu zdziwieniu rozpoztarło się kilkanaście ścieżek, które aż proszą się by po nich biegać. Wszystko w asyście drzew i ćwierkających ptaków. Wprost idealne na długie wybiegania.
Jak wiecie, jestem na kilkudniowej diecie, ale nie odchudzającej, ale detoksykującej. Moje samopoczucie szybuje do góry i albo jest to efekt rzeczonej diety albo placebo. Od dwóch dni jadam wszystko co nieprzetworzone (mam nadzieję, że bez soli wypadowej), a więc wszelkie surowe warzywa, owoce, świeżą rybę z foli, zapijam to wodą mineralną i herbatą, co się nazywa Detox. Oczywiście nie muszę wspominać, że nieustannie myślę o jedzeniu. I jak na złość jest to pizza, makarony w każdej postaci, ciacho nabite śmietaną. Zamiast ciastka ze śmietaną, mam takie z ziarnami o smaku tektury, ale podobno mają dużo błonnika. Łapię się jednak, że w sklepie sonduję tylko to, co wygląda na zdrowe, a połacie półek ze słodyczami mało mnie interesują. To dobry znak.
A tak poza tym zostały mi ostatnie cztery tygodnietreningu i półmaraton. Tak niedawno publikowałam post Do poznańskiego pómaratonu pozostało 85 dni .
Trochę ostatnio zaniedbałam bloga, ale zwiastuję, że w przyszłym tygodniu, będzie kulinarnie i biegowo.