Wydaje mi się, że nie należę do osób przesądnych. Zawsze „trzynastkę” uważałam za wyjątkowo szczęśliwą. Lubię też, kiedy czarne koty przebiegają przez ulicę, ale wynika to zapewne z mojej miłości do kotów. W przypadku 2013 roku jest jednak inaczej i czuję, że „dziwność” tego roku związana jest właśnie z jego końcówką. Ewidentnie z tym rokiem coś jest nie tak i cieszę się, że zostały jeszcze tylko dwa dni. Nie wiem, co przyniesie rok 2014, wiem jednak tyle, że ma on w sobie „czwórkę”, czyli moją ulubioną i szczęśliwą liczbę…


            Dochodzę do wniosku, że większość radości oraz tego, co dobrego wydarzyło się w tym roku było związane z blogiem oraz bieganiem. Rok rozpoczął się wyjątkowo miło, biegiem noworocznym na Cytadeli, który zorganizowałyśmy wspólnie z Night Runners. Wierzcie mi, że był to naprawdę dobry sposób na przywitanie nowego roku. Trochę aktywności w ten leniwy dzień polecam każdemu, dlatego już teraz zapraszam Was na drugą edycję biegu, która odbędzie się również na Cytadeli o godzinie 14:00.
            „Kobiety biegają” zrobiły niesamowity postęp w tym roku i z tego jestem niezwykle dumna i zadowolona. Nagroda, którą otrzymałyśmy w lutym niewątpliwie pozwoliła nam zrozumieć, że to co robimy podoba się innym, a to dodało nam niezwykłej motywacji i energii do dalszego działania. Czekało na nas wiele ciekawych wyzwań i projektów, które kosztowały nas wiele wysiłku, ale co lepsze, dało równie dużo satysfakcji i radości.



            Rok 2013 był oczywiście mocno biegowym rokiem. Pozwolę sobie stwierdzić, że nacisk położyłam na maratony i półmaratony. Było wiele „piątek”, parę „dziesiątek”, ale głównie skoncentrowałam się na dłuższych dystansach. Nie będę opisywać każdego biegu ponownie, ponieważ na pewno któryś bym pominęła, a poza tym relacje z biegów starałam się umieszczać na blogu na bieżąco. Kiedy jednak myślę o moich startach, nie mogę pominąć paru z nich:
a)  Maratona di Roma czyli jeden z najmilszych biegów w tym roku. Fantastyczna atmosfera, piękna trasa i nareszcie złamanie czterech godzin. To był idealny maraton, lepszego rozpoczęcia sezonu chyba nie mogłam sobie wyobrazić.
b) Volkswagen Prague Marathon to bieg, który pokazał mi, że każdy maraton jest inny i że nie zawsze da się go pokonać z uśmiechem na twarzy. Była krew, pot i łzy ;) ale pewnie właśnie dlatego medal na mecie tak bardzo cieszył.
c) Bieg Lwa czyli półmaraton w Tarnowie Podgórnym. Bardzo porządna organizacja, dobry bieg. Zapamiętam go przede wszystkim dlatego, że odbył się w dniu moich urodzin.
d) I Nocny Półmaraton we Wrocławiu zapamiętam dlatego, że … się nie odbył. Kiedy organizatorzy postanowili jednak odwołać bieg, frustracja (nie tylko moja) była ogromna. Połączenie chaosu i ekscytacji z radością towarzyszyła tym, którzy postanowili się „zbuntować” i pobiec go nielegalnie.  Pomimo organizacyjnej wtopy wierzę w to, że Wrocław się poprawi i z miłą chęcią wezmę udział w drugiej (a w zasadzie pierwszej) edycji tego nocnego biegu.
e) Półmaraton w Chrzypsku Wielkimczyli najbardziej spontaniczny start, na który zdecydowałam się na dwa dni przed. Trasa bardzo wymagająca i męcząca, ale pokonana w świetnych nastrojach z Magdą u boku. Poza tym niespodziewane miejsce na podium oraz kąpiel w jeziorze po biegu sprawiły, że wspominam ten bieg do dziś z dużym uśmiechem na twarzy. ;)


f) Poznań Business Run 2013 który pokazał, że podczas biegania nie zawsze ważny jest czas czy miejsce. Chodzi też o dobrą zabawę i towarzystwo, które podczas tego biegu miałam wyborne! Kobieca sztafeta pięknie sobie poradziła.
g) 40. BMW Berlin- Marathon to pierwszy maraton, który od linii startu do mety pokonałam z Magdą prawie krok w krok. Szybka trasa, piękna pogoda, niesamowity weekend, zdjęcie z Haile Gebrselassie i nowa życiówka na dystansie maratońskim. Śmiem twierdzić, że od tego czasu chciałabym każdy maraton biec w towarzystwie Magdy, gdyż był on kolejnym dowodem na to, że jesteśmy naprawdę zgranym zespołem! J
Biegów było o wiele więcej, każdy z nich miał dla mnie inne znaczenie, każdy nauczył czegoś nowego. Jednak te wyżej wymienione szczególnie zapisały się w mojej pamięci. Oczywiście grzechem byłoby nie wspomnieć o naszych dwóch kobiecych biegach w Warszawie oraz przede wszystkim o kobiecych spotkaniach biegowych nad Maltą i Rusałką. Dzięki nim wybiegałyśmy wspólnie sporo kilometrów, ale przede wszystkim miałyśmy okazję poznać się osobiście.
Na chwilę obecną (a przede mną jeszcze jutrzejszy bieg) w tym roku przebiegłam 2207 kilometrów. Wstępnie planowałam 2013km, niespodziewanie wyszło więcej, z czego jestem bardzo zadowolona.


            Mam nadzieję, że nadchodzący rok będzie dla nas, dla „Kobiety biegają” równie udany. Już teraz cieszę się na nasze kolejne spotkania biegowe, na nowe wyzwania, myślę nad kolejnymi projektami oraz o tym, co możemy zrobić lepiej. Liczę na to, że nogi nie odmówią mi posłuszeństwa i zamierzam trenować, ale również cieszyć się każdym przebiegniętym kilometrem. Jeżeli przy okazji uda się poprawić czas na którymś z dystansów, moja radość będzie wielka.
Przede wszystkim mam jednak nadzieję, że będziecie z nami również w 2014! Tym co robimy staramy się Was motywować, ale nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak bardzo to WY motywujecie nas do pracy. I za to Wam dziękuję(my)!
Wyszalejcie się jutro porządnie, a tych, którzy dadzą radę, raz jeszcze serdecznie zapraszam na noworoczny bieg. Bo przecież jaki Nowy Rok, taki cały rok…