Autor: Magda

Nastrój

Ostatni tydzień przed maratonem nie biegam, choć plan przewiduje trzy treningi. Niestety nastroje mam raczej pesymistyczne (choć jestem podekscytowana), a to za sprawą dwóch dolegliwości, które skutecznie psują mi nastrój. Pierwsza to lewa pieta (czyżby rozcięgno podeszwowe?), druga to lewe kolano.
U lekarza jeszcze nie byłam, ale jeśli dolegliwości nie ustąpią, to nie pozostaje mi nic innego. 
O dziwo, kiedy biegnę nie jest jeszcze tak źle. Naiwnie myślałam, że mnie kontuzje nie dotyczą, że to jeszcze za szybko. Po maratonie postanowiłam więc interweniować, a że sprawa wygląda poważnie, być może zrobię przerwę od biegania.

Plan treningowy
Plan treningowy wykonałam na 80%. Był on dosyć wymagający, bo zakładał 5 dni treningowych z mocniejszym, niedzielnym akcentem. Ostatnio przejrzałam statystyki na Nike+ i zestawienie wrzesień 2011 vs. 2012 wyszło tak:


W zeszłym roku biegając niewiele ponad 20 km tygodniowo udało mi się przebiec maraton 
z czasem 4:17:05 netto, ale jak na debiut przystało pobiegłam dla samego ukończenia. Nie było legendarnej ściany, płaczu, marszów. Był bieg równym tempem (międzyczasy na 10 km, 20 km, półmaraton, 30 km, 40 km)





W tym roku wiem już jak to jest i czego mogę się spodziewać, ale mimo wszystko trochę się boję. W myślach zaklinam pogodę, ale wszelkie prognozy przewidują deszcz. Powoli planuję playlistę, wysypiam się jak należy, jem więcej węglowodanów etc. Wiem jedno. Nie chcę, aby pogoń za wymarzonym czasem przysłoniła pierwotną i radość z biegania. A jak przebiegnę, to mam zamiar się wynagrodzić.