Za kilka dni 9. edycja Poznań Półmaraton. To dobry czas na zrobienie biegowego rachunku sumienia. Choć wielu z Was inaugurację sezonu biegowego ma już dawno za sobą, ja tradycyjnie rozpoczynam właśnie od poznańskiej połówki.
W tym roku planuję wystartować tylko w kilku imprezach biegowych; być może zdecyduję się przebiec maraton, choć na razie o nim nie myślę. Z roku na rok liczba moich startów w sezonie maleje, a dlaczego tak się dzieje, wyjaśnię pewnie
w osobnym wpisie.
Po dość udanym, październikowym maratonie i kilkutygodniowym roztrenowaniu totalnie nie mogłam z powrotem wpaść w rytm treningowy. Oczywiście jak zwykle miałam ambitne plany atakowania życiówki w półmaratonie (1:39:01), którą wywalczyłam w dość trudnych warunkach. Niestety moje plany pokrzyżowała przedłużająca się infekcja gardła zakończona antybiotykoterapią. Z planu treningowego wypadł mi zatem niemal cały luty. Niestety tę dość długą przerwę połączoną z osłabieniem organizmu i dodatkowymi kilogramami (kilka kilogramów naprawdę robi różnicę) odczuwam do dziś. Niezbyt dobrze przepracowałam te kilka miesięcy i mam poczucie, że „życiówka” zwyczajnie mi się nie należy. Przeanalizowałam nawet moje treningi i tempo, które jeszcze kilka miesięcy temu było dla mnie komfortowe, teraz stanowi spore wyzwanie. Chyba nawet nie będę w stanie mojego wrześniowego wyniku obronić, choć nigdy nie wiem, co z moim ciałem i umysłem zrobi startowa adrenalina. Zdaję sobie sprawę, że poprawa tego wyniku choćby o kilka minut, to już konkretna i ciężka praca, której niestety nie udało mi się wykonać, ale może pojawi się motywacja w kolejnych miesiącach i jesień nie będzie stracona.
Czy czuję stres? Tak, ale tylko ten motywujący. Nie biegnę z żadnymi konkretnymi oczekiwaniami
(i nie jest to moja asekurancka postawa) i pewnie dopiero w niedzielę rano zadecyduję, za którym balonikiem się ustawię. Chcę pobiec tak, aby ten pierwszy start po wielu miesiącach przerwy przyniósł mi wiele pozytywnych i trochę już zapomnianych emocji. Nie muszę chyba dodawać, że nagle zaczyna mnie boleć pół szkieletu i odzywają się dawne urazy? Pewnie wielu z Was ma podobnie. Najbardziej cieszę się, że zobaczę nasze Dziewczyny w barwach KB, bo nie mam ku temu zbyt wielu okazji w życiu offline, mam nadzieję spotkać dawno niewidzianych znajomych i chyba hmm… po prostu czerpać radość
z każdego kilometra, zwłaszcza że trasa będzie zupełnie inna niż w poprzednich latach. Do zobaczenia na trasie. Biegnijcie z wiatrem i niech nogi Wam lekkie będą.
O, myślałam, że to tylko wymysł mojej głowy, że czuję się „choro” przed startem…
Będę wypatrywać różu w niedzielę. ;)
To popularne zjawisko ;)
Tak samo jak np. niemożność niemyślenia o biegu ;)
Powodzenia Magda :)