Autor: Magda
Za kilka dni czeka mnie drugi w tym miesiącu maraton. Kiedy zapisywałam się na dwa biegi w jednym miesiącu, nie wiedziałam na co się piszę i od początku zakładałam, że ten pierwszy ma być treningowy, a ten drugi taki bardziej na poważnie. W międzyczasie jednak borykałam się z zespołem tarcia pasma biodrowo-piszczelowego w lewej nodze, a od niedawna tą samą przypadłość mam w prawej nodze (prawa czuła się chyba niedopieszczona, kiedy ta druga skupiała na sobie całą uwagę). Podczas maratonu we Francji w ogóle nie odczuwałam dyskomfortu z tego powodu, zapewne za sprawą wariujących endorfin i wina płynącego we krwi. Po sobotnich 15 km nawet chodzenie sprawia mi ból, a niestety nie zdążę już nawet odwiedzić osteopaty. Moje morale sięgają więc podłogi.
W tym roku nie mam żadnych aspiracji czasowych. W ogóle biegam bez presji wyników, śrubowania życiówek, personal bestów. I jest fajnie, dla czystej przyjemności biegania. Wiem, że bicie rekordów własnych jest niezwykle satysfakcjonujące, ale wymaga sporej dyscypliny treningowej, zdrowia i czasu. U mnie w tym roku zabrakło wszystkiego, zatem nie mogę oczekiwać gwiazdki z nieba. Mam plan, żeby po Berlinie maksymalnie wyluzować, naprawić ciało i wkroczyć w Nowy Rok z nową energią. Prawdopodobnie jest to mój ostatni start w tym roku. Pobiegnę na miarę sił, podobnie jak we Francji bez żadnych żeli i tego typu wynalazków. Summa summarum każdy start w maratonie przynosi mi tyle samo satysfakcji i dumę z jego ukończenia. I tak zawsze być powinno.
W przededniu maratonu, pozostaje mi tylko rozciąganie pasma, masowanie lodem, butelką i nadzieja, że emocje startowe pokonają ból. No i jak zawsze przed maratonem czeka mnie ładowanie węglowodanami. Od tygodnia nie jem w ogóle pszenicy, a więc odpadają wszelkie makarony, kuszące bułeczki, bagietki, ciasteczka. Ale o tym na pewno powstanie osobny wpis.
A tak było rok temu. Radość ze złamanej czwórki!
„W ogóle biegam (…) dla czystej przyjemność biegania”;) Można?! Można!!!:D
„Summa summarum każdy start w maratonie przynosi mi tyle samo satysfakcji i dumę z jego ukończenia. I tak zawsze być powinno.” Amen!;) Brawo! Szacun!:)
Meta celem? Droga jest celem!;) A zresztą…ilu biegaczy tyle celów, kolejne piękno tego sportu! Powodzenia!:)
Magda, to źle brzmi… Tyle pisania na portalach biegowych o pokorze, czujności na sygnały płynące z ciała, o nieforsowaniu się, nie narażaniu na coraz to poważniejsze kontuzje… Może więc to chwila, kiedy jednak (z ból serca, ale…) dobrze by było odpuścić ten Berlin? Oczywiście decyzja jest tylko Twoja. Niezależnie od niej, powodzenia- i trzymam kciuki. Ewa
Magda, napiszesz coś więcej o bieganiu bez zeli i innych wynalazków? Jestem baaardzo poczatkujaca w temacie, ale wszędzie tylko energia w saszetkach, powerbomby itd. Może da się inaczej ?
Jeżeli chodzi o pasmo, to co (niestety) zdążyłam dowiedzieć się ostatnio z własnego doświadczenia, najlepiej je rolować. To działa doraźnie, rozluźnia pasmo i ból ustępuje. Życzę powodzenia w Berlinie, przede wszystkim, żeby było to dla Ciebie piękne biegowe święto i żeby nie bolało. A po maratonie życzę udanego odpoczynku, żebyś w przyszły rok wkroczyła z przytupem :)
Zagraniczne maratony są według mnie najlepsze ! Poznajesz wiele ciekawych osób z różnych narodowości, zwiedzasz ciekawe miasta oraz uczestniczysz w maratonie jednocześnie. Coś świetnego. Życzę ci powrotu do zdrowia ! :)
Życzę powodzenia w Berlinie i mam nadzieję, że pasmo nie odezwie się na żadnym metrze trasy :) :D