Rzadko tak robię, w zasadzie chyba jeszcze nigdy nie było takiego wpisu. Pisanego pod totalnym wpływem emocji, choć nie wiem, czy emocje to nie za duże słowo. Nieważne, szybko zbieram myśli i już wyjaśniam o co chodzi.

Jak codziennie, na spacerze z psem wyciągnęłam telefon i zrobiłam poranną “prasówkę” (choć powinnam raczej napisać fejsówkę), żeby zobaczyć, co tam się dzieje na Facebooku. I pierwsze co zobaczyłam, to post na fanpage’u poznańskiego maratonu. Dzisiaj został nam przedstawiony medal. Fajny, ładny i oryginalny. Inny, bo nawiązujący do Festiwalu Malta, który jakby nie patrzeć jest od 25 lat związany z Poznaniem. I zaczęłam czytać komentarze pod wpisem. Ludzie załamani, polał się hejt, nie podoba się. Dla jednych za duży, dla drugich za mały. Za kanciasty, a dlaczego nie jest okrągły? Zawsze tak jest, ile osób, tyle opinii ale niesamowicie wkurzyły, a może bardziej zasmuciły (?) mnie komentarze, że dla takiego medalu nie warto biec. Że ten medal miał być pamiątką debiutu na królewskim dystansie itd. itp. No tak, ale przecież to będzie pamiątka, czy nie? Ja wszystko rozumiem, też pięć lat temu biegłam mój pierwszy maraton. Ale wiecie co? Medal był dla mnie tylko wisienką na torcie, bo największym medalem było same doświadczenie i przebiegnięcie 42,195 km. Nie chcę się wymądrzać, bo naprawdę szanuję zdania innych i o gustach się nie dyskutuje, ale chciałabym zwrócić uwagę na to, po co tak naprawdę biegamy – czy naprawdę dla medalu? Podczas maratonu, głównie dla debiutantów, każdy kilometr będzie małym medalem. Będziecie mieli w głowie mnóstwo myśli, poczujecie radość, wzruszenie, a może nawet ból. Będzie euforia, zmęczenie, będą kibice, widoki te ładniejsze (Sołacz! :D ) lub mniej. Będzie ostatnia prosta, którą na długo zapamiętacie i wierzcie mi, to co będzie na Was czekać na samym końcu będzie tylko dodatkiem do tego doświadczenia, którego nikt Wam nie zabierze. I może potraktujcie właśnie to, co poczujecie jako ten najważniejszy medal, zamiast denerwować się, że jest prostokątny, a nie okrągły. Tak trochę zgodnie z tym zdaniem, które bardzo lubię: „collect moments, not things”.

Oto on, tegoroczny medal
Oto on, tegoroczny medal

Poza tym pamiętajmy, że organizatorzy robią wszystko, aby to był wyjątkowy maraton i wyjątkowy dzień w Waszym życiu. Z racji, że Kobiety biegają są partnerkami biegu mam do tego maratonu wyjątkowy sentyment i naprawdę  zirytowało mnie to oburzenie. Możliwe, że narażę się Wam tym wpisem, ale no.. musiałam. I tak wiem, też narzekałam na medal w berlińskim półmaratonie (ten to dopiero brzydal!), ale to trochę bardziej z przymrużeniem oka. Nie każdy musi być ładny, nie każdy medal musi nam się podobać, tak już w życiu jest.

Nie musicie się ze mną zgadzać. To też tylko moje zdanie, ale miałam po prostu potrzebę wyrzucenia tego z siebie. Może za bardzo się tym przejęłam, ale jestem kobietą i tak już mam. ;) Kończąc mój krótki wywód już teraz życzę Wam cudnego maratonu, niech on będzie medalem takim, jaki sobie wymarzycie.

A i tak już zupełnie na koniec – pomyślcie o tych osobach, które zrobiłyby wszystko, aby dostać taki medal na mecie.

Dobrego dnia Wam życzę!