Strasznie nie mogę doczekać się półmaratonu. W tym tygodniu muszę się bardzo powstrzymywać, żeby nie wychodzić codziennie na treningi, choć tak mnie korci.
Zaczęłam nawet intensywnie ćwiczyć podbiegi i tempówki, a jutro planuję bardzo długie, leniwe wybieganie, które nazywam wycieczką biegową. Ponieważ moja wiara w osiągnięcie celu jest wprost nieproporcjonalna do entuzjazmu, który mnie nie opuszcza, zaczęłam stosować pewne mantry i wizualizować sobie mój mały sukces (dla przypomnienia półmaraton poniżej 2 godzin) No i obiecałam sobie, że jeśli się uda, to nagrodzę się nowiutkimi, wypasionymi, kolorowymi butami.
Niesamowicie czuję też oddech wiosny na plecach, mój strój treningowy zredukowałam o jedną warstwę i oczyma wyobraźni widzę jak za dwa miesiące będę celebrować wieczorne biegi z promieniami słońca delikatnie muskającymi ciało. I pomyśleć, że jeszcze niedawno zaklinaliśmy rodzimymi wulgaryzmami nieznaczny epizod syberyjskiej zimy. Nieoficjalnie zima poszła w niepamięć i obchodzi nas już tyle co zeszłoroczny śnieg.

Jestem pewna, że za kilka miesięcy będziemy utyskiwać na pustynne upały i pragnienie doskwierające podczas treningów, więc cieszmy się przyjemnym stanem przejściowym między -20 a + 35. Polski klimat ma to do siebie, że nieobce mu ekstrema pogodowe, a nam pozostało się nauczyć z tym żyć i opracować strategie przetrwania na różne okoliczności pogody i przyrody też :).
Ps. Co powiecie na motywujące plakaty? Projekt własny jednego z nich poniżej.