fot. Alicja M. :)

Do tej pory zazwyczaj to ja potrzebowałam wsparcia kibiców na trasie. Przez ostatnie dwa lata miałam jednak okazję coraz częściej stawać po drugiej stronie barierek. I wiecie co? Okazało się, że kibicowanie może być równie emocjonujące co sam bieg, czy start w triathlonie. Jeśli dodatkowo jest się osobą aktywną fizycznie, to jest to naprawdę wspaniałe przeżycie.

Dwa lata temu po udanym maratonie w Berlinie, wahałyśmy się z Zosią, czy wystartować kilka tygodniu później także w Poznaniu. Głos zdrowego rozsądku wziął jednak górę i ze startu zrezygnowałyśmy. Postanowiłyśmy jednak udzielić naszego wsparcia na trasie znajomym (nieznajomym oczywiście też) maratończykom. Precyzyjnie nakreśliłyśmy plan działania, przygotowałyśmy quasi -transparenty, napoje oraz żelki i ruszyłyśmy na trasę. Stanęłyśmy w strategicznym punkcie gdzieś przed 40. km (w okolicach poznańskiej Cytadeli) bo wiedziałyśmy, że tam doping będzie na wagę złota. Nerwowo czekałyśmy na pierwszych zawodników elity, którzy biegli po zwycięstwo. Po jakimś czasie nieco tłumniej zaczęli nadbiegać kolejni zawodnicy. Widać było, że wielu z nich było wdzięcznych za możliwość napicia się wody i po prostu za kilka dodających otuchy słów. I nieważne, czy byli to biegacze łamiący 3 godziny, czy ci pragnący zmieścić się w limicie czasowym. Pamiętam, że stałyśmy i zdzierałyśmy gardło przez kilka dobrych godzin i to było równie fajne jak sam bieg. Dlaczego o tym piszemy? Bo jak co roku zachęcamy wszystkich, którzy nie startują do kibicowania. Zabierzcie swoje rodziny, przyjdzcie i ruszcie na trasę maratonu. Jesteśmy przekonane, że pomożecie nam wszystkim w zmaganiu z królewskim dystansem. Marzy nam się, aby poznaniacy wzięli przykład z berlińczyków i całymi rodzinami wychodzili na trasę i po prostu chłonęli sportową atmosferę miasta. Z naszych obserwacji wynika, że wielu kibicujących rok później staje na starcie maratonu lub krótszych biegów. Tak to działa! Pamiętam maraton, który oglądałam wiele lat temu. Pogoda była z tych najgorszych-padał deszcz, a biegaczom z pewnością musiało towarzyszyć uczucie przenikliwego chłodu. Oglądałam wtedy te zmagania siedząc w swojej samochodowej strefie komfortu i wtedy po raz pierwszy przez głowę przeszła mi myśl, że ja też kiedyś stanę w szranki z maratońskim dystansem. Dalszą część historii znacie. Zmierzając do końca, chciałabym tylko dodać, że kibice są integralną częścią tego sportowego święta. Maraton organizuje się także z myślą o Was, pamiętajcie o tym. 

OGŁOSZENIE, OGŁOSZENIE!

Jeżeli chcecie dołączyć do naszego “oficjalnego punktu K[i]Bica” to zapraszamy Was serdecznie! Dziewczyny będą czekały pomiędzy 31. a 32. kilometrem (bliżej 32 km), przy ulicy Małopolskiej. “Kobiety biegają” to już nie tylko Magda i Zosia, ale wielka (coraz większa, a to cieszy!) grupa różowych biegaczek, w tym również sporo maratonek. Wśród nas jest wiele debiutantek, dlatego chcemy wzajemnie dodać sobie sił. Myśl, że zobaczymy na Sołaczu znane nam twarze na pewno doda sił tam, gdzie będzie to już potrzebne każdemu.

Punktu na pewno nie przegapicie, bo będzie RÓŻOWO i głośno, więc zapraszamy, jeżeli chcecie pokibicować z Dziewczynami.


Aha, mamy dla Was pomysł: przebiegając i mijając grupę krzyknijcie “Kobiety biegają” (tak, tak nawet Wy, Panowie) a na pewno dostaniecie taki doping, że do mety polecicie na skrzydłach.

Do zobaczenia tam!